Poprawka Macierewicza. Lisicki: Nie zmienia się zasad gry
W nocy z ostatniego czwartku na piątek Sejm miał głosować nad uchwałą uznającą Rosję za "państwo sponsorujące terroryzm". W trakcie wieczornej debaty przedstawiciele poszczególnych ugrupowań politycznych zgodnie wyrazili poparcie dla uchwały. Jednak w pewnym momencie PiS niespodziewanie zgłosiło poprawkę dotyczącą katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. Zapis brzmiał: "Federacja Rosyjska jest bezpośrednio odpowiedzialna za zestrzelenie samolotu malezyjskich linii lotniczych (lot MH17) w lipcu 2014 roku, kiedy to zginęło 298 pasażerów i członków załogi, oraz za katastrofę samolotu polskich sił powietrznych (lot 101) w Smoleńsku (Rosja) w kwietniu 2010 roku, w której zginęło 96 osób znajdujących się na pokładzie, w tym prezydent RP Lech Kaczyński, urzędnicy polskiego rządu, wysocy rangą dowódcy wojsk polskiego i NATO oraz członkowie polskiego parlamentu".
Politycy opozycji argumentowali, że zgłoszona poprawka nie była wcześniej uzgodniona. Parlamentarzysta klubu Koalicji Obywatelskiej Paweł Kowal stwierdził między innymi, iż "poseł Macierewicz chce rozbić kompromis".
Lisicki: Nie zmienia się zasad gry
– Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego Antoni Macierewicz musiał wyskoczyć z tym pomysłem. Tym bardziej, że tam było napisane o odpowiedzialności za katastrofę. Natomiast w swojej wypowiedzi Macierewicz powiedział o "odpowiedzialności za zamordowanie" – powiedział w niedzielę Paweł Lisicki w programie "Cztery strony prasy" w Polsat News. – Nie rozumiem tego. Wydaje mi się, że jeżeli faktycznie polskiemu Sejmowi zależało na tym, żeby przyjąć tę uchwałę i zostało to wcześniej ustalone, to nie zmienia się zasad gry – dodał.
– Jak rozumiem, kolejny raz okazało się, że polityka zagraniczna jest wyłącznie zakładnikiem polityki wewnętrznej. Jeżeli faktycznie tak jest, to oczywiście, jest to przede wszystkim smutne – stwierdził redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
Lisicki przyznał, iż "z faktu, że Putin jest do czegoś zdolny nie wynika, że coś zrobił".
– Jeżeli dokument został uzgodniony przez wszystkich polskich parlamentarzystów, to miał on większą rangę, mimo że mógł mieć stosunkowo słabszą moc w przekazie – oznajmił publicysta.